O nowym żyrandolowym słów kilka

Już w czwartek ster władzy w Polsce obejmie nowy prezydent – Duda. Wielkie słowa jak na objęcie stanowiska raczej reprezentacyjnego niż faktycznego. To tak jak sterowanie łódką, którą za linki ciągnie okręt wojenny – ster trzyma, nawet nim porusza a płynie tam, gdzie go ciągnąć będą.

Od momentu wyboru mamy też cały czas festiwal straszenia, jakiż to straszny czas nastanie, że rządy episkopatu, że ciemnota, że zabobon, że mohery… A ja wam mówię – goowno prawda! Po prostu będzie wesoło, jedyne co może faktycznie zmienić sytuację w kraju to wybory parlamentarne – tam idzie o realną władzę a nie o wartę przy żyrandolu.

No więc o co ten krzyk? Chyba tylko po to, by straszyć wizją monolitycznej władzy PiS w przypadku zwycięstwa w wyborach do parlamentu. W przypadku Dudy tragedię to będzie miał tylko on sam, a nie naród z nim. Będzie śmiesznie, a nawet już jest.

Bawią mnie komentatorzy, którzy ujadają, że Duda będzie prezydentem jednej opcji, jednej partii i jednego programu. Ludzie, a kim ma koorwa być, wojownikiem lewicy? Wybrał go naród jako reprezentanta pewnej opcji politycznej, w ten sposób wyrażając, że chce iść w takim a nie innym kierunku. Może się to komuś podobać lub nie, ale fakt jest faktem. Co ma być nijakim mydłem jak Komorowski albo Kwaśniewski od połowy pierwszej kadencji? Prezydentem wszystkich Polaków? Tak się nie da, a przynajmniej nie powinno. Prezydent to też polityk, powinien więc reprezentować sobą poglądy osób, które go wybrały. Dlaczego niby ma popierać rzeczy, których jego elektorat nie akceptuje? Kwaśniewski zdradził lewicę w imię czegoś, co tak naprawdę nie ma racji bytu – polityczny konsensus. Polityka to ścieranie się pewnych wizji i programów, a nie kluczenie między nimi. Wszystkim dogodzić może próbować przydrożna dziwka, ale i jej się to nie uda, bo gusta są różne. Polityk powinien mieć jaja bronić swego zdania i poglądów – właśnie w tym tkwi problem polskiej polityki – wszyscy starają się być nijacy.

Demokracja polega na ścieraniu się różnych opcji, nie powinien to być dyktat jednej z nich, ale jeśli któraś wygrywa uczciwie w wyborach ma prawo kraj układać po swojemu. Oczywiście mamy pewne standardy i są granice, których przekraczać nie wolno, ale skoro większość narodu nie chce in vitro, to czemu ma do niego z podatków dokładać? Jak się to komuś nie podoba to niech ruszy dupę na wybory, niech zakłada partię, niech idzie na demonstrację a nie siedzi przed kompem i ujada.

Żaden prezydent nie powinien być prezydentem wszystkich Polaków. Prezydent na którego bym zagłosował powinien walczyć o aborcję, in vitro, rozdział kościoła od państwa, równouprawnienie, legalne miękkie narkotyki itp. Jeśli z takimi hasłami idzie do wyborów to po wyborach powinien o te sprawy walczyć a nie mięknąć i w imię sondaży głaskać wszystkich po główkach.

Duda niestety będzie miał wielki problem. Nie dość, że będzie próbował być dobrym duszkiem dla każdego, to jeszcze moment narobi sobie śmiertelnych wrogów. I to wrogów po prawej stronie sceny politycznej. Otóż na Dudzie ciążą ogromne oczekiwania jego wyborców, którzy głosowali na niego z nadzieją na płonące stosy heretyków, genderowców i komuchów. Sam naskładał nierealnych obietnic, ale jeszcze więcej dopisali mu wyborcy. Oni oczekują rewolucji, która nie nastąpi nawet, jeśli PiS samodzielnie zdobędzie ster rządu. Właśnie te najbardziej zawzięte mohery poczują się zawiedzione jak lewacy Millerem paręnaście lat temu… Będzie walczył przede wszystkim ze swoim własnym elektoratem.

I za prawdę powiadam wam, jest też plus Dudy na urzędzie. Na pewno zaliczy mniej wpadek niż jaśniepanhrabia Komorowski, przynajmniej będzie wiedział jak napisać coś o bólu i nadziei :)

Grecja – ostatnia nadzieja czerwonych?

Dużo się mówi ostatnio o Grecji i ich problemach, mało natomiast o przyczynie tego bałaganu. Praprzyczyną jest faktycznie kreatywna księgowość poprzednich rządów Grecji, ale obecnej sytuacji sami Grecy niewiele są winni.

Zaciśnięcie pasa jakie Grecji zafundowała UE po pierwszej wpadce stało się dobiciem dogorywającego trupa. Kryzys jaki nam kilka lat temu sektor bankowy zafundował odbił się na państwach żyjących na kredyt. Z państwami jest jak z ludźmi. Sami powiedzcie ilu znacie takich co kredyt kredytem spłacają nie myśląc o konsekwencjach? Pięć kart kredytowych z debetami, dziesięć chwilówek, telewizor, laptop, tablet, samochód i wczasy na raty, na święta szybki kredyt na 50 rat – standard w wielu polskich domach. Żyją tacy z pełna i nie myślą o tym, że ta bańka kiedyś pęknie. Tak też jest z niektórymi państwami, w tym z Grecją. Sektor bankowy chętnie pożycza uzależniając od siebie kolejne rządy. Myślicie, że czemu nikt w Polsce nie podskoczy bankom, czemu finansujemy frankowiczów? Wcale nie z powodu ich protestów, po prostu gdyby tacy zbankrutowali straciłyby banki, a tak rząd pomoże i bank zarobi. Gdyby nasze władze chciały się zbuntować banki zafundują tąpnięcie na giełdzie albo mały zator finansowy… Międzynarodowa instytucja może zażądać spłaty jakiegoś kredytu…

Wracając do Grecji – Grecy zmienili rząd, bo poprzedni pas zacisnął zamiast na tłustych brzuchach finansjery to na szyjach i jajach robotników i emerytów. Cięcia dotknęły najbiedniejszych, bogaci stali się jeszcze bogatsi. Lewicowy rząd próbował postawić się UE i międzynarodowej finansjerze, ci próbowali obalić rząd. Jak? Bardzo prosto – liczyli, że gdy zablokują dopływ Euro do Grecji ciemny lud rzuci się z widłami na swój rząd. Lud jednak pokazał UE wała. Program naprawczy, jaki w Grecji wprowadzono spowodował jeszcze większą zapaść – wzrost bezrobocia, spadek popytu i komfortu życia. Międzynarodowi eksperci na tamtych rozwiązaniach nie zostawiają suchej nitki, oczywiście nad Wisłą o tym cicho-sza, bo przecież Balcerowicz nie może się mylić. Prawdziwa lewica w Europie podziwiała grecki rząd za determinację i niezależność, była nadzieja, że da nam Grecja przykład jak zwyciężać mamy. I… dupa.

Grecki rząd skapitulował, wbrew społeczeństwu przystał na większość idiotycznych rozwiązań, których jedynym celem jest zabezpieczenie wierzycieli Grecji oraz sektora finansowego. Co się stało? Tego jeszcze nie wiadomo, albo znaleźli sposób na greckich czerwonych, albo to wszystko przykrywka i faktycznie to UE ustąpiła, ale oficjalnie boi się do tego przyznać, żeby się grube ryby nie wkur*iły.

Strefa euro to świetna sprawa, ale pod warunkiem, że łączy państwa na podobnym poziomie rozwoju. Gdy Niemiec dostaje 2500 euro Polak nie dostaje 2000 złotych – gdy przyjmiemy euro, Niemiec nadal dostanie 2500 euro, Polak 500 – jak mamy z nimi konkurować? Grecy mieli podobnie i wyszli na tym jak wyszli.

Cóż począć, jak nie ma kiedy odpocząć

Dzień za dniem zapier*ala, że trudno się w kalendarzu połapać. Tak, wiem, miałem się poprawić, miałem się postarać, ale co ja poradzę, że do życia potrzebny przede wszystkim poczet królów polskich, a to co się robi społecznie i dla zabawy schodzi na dalszy plan. Doba ma tylko 24h i za nic jej ku*wa rozciągnąć nie mogę.

No ale dobra, nie przynudzam już i do rzeczy. Sezon ogórkowy w tym roku raczej nie nastąpi, a wszystko przez kampanię. Ruszyły dziewczyny w teren i sobie nawzajem sypią piachem w puderniczki a w pomadki potłuczone szkło wciskają. Oczywiście obie piep*zą jak potłuczone, sensu zero a co gorsza i pośmiać się nie ma z czego. Ewa nagabuje ludzi na dworcach, w autobusach i na ulicach, próbuje wzbudzić sympatię ale jej zabiegi nic nie dają. Sztywna jak pal Azji patrzy na ludzi przez zaciśnięte oczka z zaciśniętymi ustami jak stara nauczycielka na młodą nauczycielkę co w mini do pracy chodzi. Nie dość, że młodsza, ładniejsza, mądrzejsza to jeszcze uczniowie taką ubóstwiają – dobrze znacie ten widok, w każdej szkole jest taka stara szczota co to nienawidzi młodszych koleżanek i uczennic, bo ośmielają się lepiej od niej wyglądać – co zazwyczaj wyczynem nie jest nawet dla tchórzofretki.

Szydło też kiepsko przędzie, próbuje ocieplić wizerunek PiSu, ale i tak każdy wie, że tam za plecami Kaczor się czai i tylko czeka na swój czas. No szału nie ma i nie będzie, zwłaszcza że czarny koń wyborów to zwyczajny wyliniały osioł – mowa o Kukizie.

Ten wpasował się w damskie towarzystwo i raz po raz rzuca na kogoś fochem. Za bardzo nie ma z kim iść do wyborów, bo nikogo nie lubi, każdego obraża i w ogóle wszyscy to chu*e. Raz gada, że list nie będzie, innym razem pokazuje jedynki na swoich listach, weź tu się połap. Co gorsze te jedynki to wybite lub wyrwane z innych partii zęby trzonowe, co je toczyła próchnica lub inna zaraza. Takie szczury i przylepce co zawsze w przedsionku władzy drepczą nóżkami i czekają, aż ktoś drzwi uchyli lub ochłap rzuci. To tacy lokalni „liderzy” co to w wyborach na radnego, wójta lub burmistrza zbierają od promila do procenta głosów, zależy jak dużą mają rodzinę. Z tym do sejmu to on startować raczej nie może.

Poza tym wychodzą smaczki zza koszuli Kukiza, choćby jego „aktywność” w sejmiku województwa albo święte oburzenie na dziennikarzy bo upublicznili jego zeznanie majątkowe… Noż ku*wa mać, o co mu chodzi. Czego się wstydzić? Majątku, na który zapracował? I tak gdyby nie chał miałby kilka razy więcej, może się tego właśnie wstydzi. Fakt jest faktem, że jest nieobliczalny, a do wyborów ujdzie para z tego gwizdka – ciasta z tej mąki nie będzie.

To tak pokrótce, mam zamiar jeszcze o Grecji, Napier(d)al(al.)skim i Rozenku napisać, ale może jutro, może pojutrze… W ogóle to ktoś to czyta jeszcze czy piszę sam dla siebie…

A dziś Was zaskoczę

A może by tak inaczej, tak trochę pozytywnie? Zawsze narzekam na wszystko i wszystkich, a tymczasem może warto poszukać czegoś pozytywnego, czegoś co nastraja dobrze do życia? No na pewno nie napiszę więc nic o politykach, przedstawicielach handlowych na drogach, telemarketerach i wszystkim, co mnie ostatnio wyprowadza z równowagi. Napiszę trochę prywatnie o tym, co wprawiło mnie ostatnio w dobry nastrój.

Zacząć bym musiał od pieszej wycieczki tropem tobruków wokół Brześcia i Lubrańca, bo jeszcze czuję ją w kościach. Co prawda zakwasów nie mam, ale ponad 15 km marszem w trudnym terenie dało się we znaki spasionemu i zasiedziałemu przed komputerem cielsku… Takie bolesne katharsis chciałbym raz w tygodniu odbywać… Ech, nie wiedziałem, że tu pod nosem mam takie piękne i dzikie tereny. Łąki usiane kwiatami i ziołami, które nie widziały opryskiwacza, strumyczki, wąwoziki i meandrująca Zgłowiączka… Mówię Wam – bajka. Tu sobie sarna przebiegnie, tam jelonek, albo zaskroniec wygrzewa się na stercie kamieni. Kilkanaście minut marszem z Brześcia i jesteś w miejscu gdzie nie widzisz żadnego domu, nie widzisz nawet słupa energetycznego – zdaje się, że jesteś w zupełnej dziczy… Coś pięknego.

A jak już jestem przy tobrukach to też jest się z czego cieszyć, liczba zinwentaryzowanych i sfotografowanych rośnie, dobrzy ludzie raz po raz dorzucają namiary na następne – zbiera się piękny materiał na przewodnik. Będzie więc okazja do jeszcze nie jednej wyprawy w teren, tylko żeby czasu starczyło, bo czerwiec zapowiada się bardzo pracowity.

Info-Kujawy też się nieźle rozwijają, z dnia na dzień przybywa odwiedzających, nawiązuję ciekawe kontakty – chyba coś z tego będzie ;) O dziwo prowadzenie serwisu dostarcza naprawdę dużo satysfakcji, takiej zwykłej radości z tego, że dla kogoś twoja robota ma wartość.

Całkiem optymistycznie mogę też planować jakąś ciekawą wakacyjną podróż po Szlaku Orlich Gniazd – marzy nam się z Marlenką kolejna wyprawa. Oby jeszcze znaleźć czas na sesje fotograficzne, na które zrodziło mi się kilka pomysłów. Mam nadzieję, że to się uda, bo sesje te będą zupełnie inne niż dotychczasowe. Zastanawiam się, czy już jestem na takie sesje gotów, ale jak nie spróbuję, to się nie dowiem.Jak widać, jak się dobrze człowiek przyjrzy to powodów do wkur*ienia mniej, a do radości więcej. Może i faktycznie to taka idealna recepta na szczęście, zamiast przejmować się problemami świata, kraju i ludzi trzeba by skupić się na tym co najbliższe i tych co najbliżsi? Kiedyś ludziom świat kończył się na granicy wsi, czasem gminy i byli znacznie szczęśliwsi. Teraz człowiek myśli o kursie franka, choć kredyt ma w złotówkach, wkurza go konflikt w Syrii choć nie był dalej niż 1000 km w linii prostej od domu. Do niedawna marzyło mi się rzucić to wszystko i wynieść się w Bieszczady – byśmy z Marleną zamieszkali w drewnianej chacie i byłoby zaje*iście, dziś wiem, że i tutaj można znaleźć takie dzikie miejsca, trzeba jeszcze tylko drewno na chatę skołować…

Dawno nie było tak osobiście i do tego tak pozytywnie, wręcz przesłodziłem trochę… Włączyłbym jakieś wiadomości, ale po co to psuć…

Dudastrofa?

Jęki i lamenty naszych gwiazd, gwiazdeczek i mediów wszelkiej maści jest ogromny, jakby ktoś wprowadził coś na kształt ustaw norymberskich na wyznawców innych partii niż PiS. Blady strach przeszedł po salonach… Modlin oferuje tanie loty…

Nie jestem zachwycony zwycięstwem Dudy, nie byłbym też szczęśliwy z kolejnej prezydentury Bronka, ale lepsza stara cholera niż nowa zaraza… Tak naprawdę to nie wiadomo czego się bać, bo Duda to nadal Pan-Nikt. Ale jego zwycięstwo może przynieść coś dobrego – zmiany w PiS.

Wszechobecna manipulacja

No wiecie co, no ja rozumiem w bolszewickiej Rosji, ZSRR lub III Rzeszy. No ja rozumiem w Chinach czy Korei Północnej, ale żeby w Polsce... Takie manipulacje...

Dzisiaj usłyszałem wyniki sondażu – Duda prowadzi z Komorowskim w wyścigu do fotela prezydenta. No większej bzdury nie słyszałem już dawno, no może to, że bez Kukiza nie da się rządzić...

A wiecie dlaczego sądzę, że to bzdura, ten sondaż i jego wyniki? Nie wierzę, żeby nagle połowa społeczeństwa dostała zaćmienia i na Dudę postanowiła zagłosować, zwyczajnie nie wierzę. To jawna manipulacja mająca zmobilizować elektorat PO i tą część społeczeństwa, która boi się PiS, żeby poszli do urn, żeby ze strachu zagłosowali.

Doskonała sztuczka, PiS sondaży nie podważy, bo nie strzeli sobie w stopę. Bronek leni ciut przestraszy i zachowa swą robotę. Rodzi się tylko jedno pytanie... Czy to zorganizowana akcja/spisek/mistyfikacja czy też pracownicy sondażowni lub redakcje gazet same z siebie tak się „wykazują” ku chwale ojczyzny i ze strachu przed Kaczorem?

O ja pier*ole, czyli o Kukizie i reszcie

Dziś był czwarty dzień jak siedzę w domu na chorobowym (pierwszym od baaaaaaaaaaardzo dawna) i tak zbierałem się w sobie, żeby coś napisać. Ale wiecie jak ciężko się skupić na napisaniu czegokolwiek jeśli czujesz ból jakby ci ktoś młotkiem w czole zrobił dziurę, kaszlesz tak, że oczy prawie wypadają i tracisz w tym czasie widzenie a w nos masz wsadzone zatyczki z chusteczek, bo ci z niego nie cieknie, ale leci... Już w zeszłym tygodniu byłem u lekarza, ale znachor, który akurat był na dyżurze stwierdził, że skoro nie mam 39 stopni gorączki to nic mi nie jest, kazał sobie kupić aspirynkę i parę innych rzeczy na grypę, co w markecie są dostępne... Stan się pogorszył, więc we wtorek poszedłem do prawdziwego lekarza, ten jak zwykle wiedział co robi – porządna dawka leków na dwa tygodnie i L4...