Bo biegli zawsze mają rację
Nie wiem, czy zdarza się Wam poczytać na temat różnego rodzaju procesów sądowych. Także nie sięgam po tego typu lektury zbyt często, ale jedną z najbardziej przerażających rzeczy z sądownictwem związanych są biegli... Sędziowie chętnie korzystają z usług tych kreatur, bo zwalnia to ich z obowiązku myślenia i uzadniania swoich decyzji. Wiadomo, że łatwiej powiedzieć "przecież biegły tak stwierdził, to ja z ekspertem nie mogłem dyskutować" niż "źle oceniłem sytuację".
Gdy czytam o bzdurach wygadywanych przez biegłych, z głupoty lub dla korzyści, to mnie prawdziwy strach ogarnia. W jednej sprawie może być kilku biegłych i każdy może stwierdzić co innego - nikt nie bada ich kwalifikacji ani nie weryfikuje ich ustaleń. Wygrywają często strony, które stać na "lepszych" biegłych lub ich większą ilość. W sprawach cywilnych często idzie się na ilość, bogaty wynajmuje więcej ekspertów niż biedniejszy a potem i tak biedniejszy za wszystko zapłaci...
Nie boję się korupcji, nie boję się prześladowania ze strony prokuratur czy sądów, boję się jednak, że gdzieś kiedyś stanę przed sądem przez pomyłkę lub z powodu czyjejś złośliwości, a przez jakiegoś (prze)biegłego wpadnę w tarapaty. Proces Urbana o uśmiechniętego Jezusa czy Nergala o "profanację" godła najlepszymi przykładami.